Każda z nas stosuje go codzienne z przeświadczeniem, że w ten sposób odpowiednio troszczy się o swoje miejsca intymne i tym samym zapobiega nieprzyjemnym infekcjom. Chciałabym, aby wszystko to było prawdą, jednak w obecnych czasach mamy tak duży wybór płynów do higieny intymnej, że niebywale trudno zapanować nad tym, co skrywają w swoim składzie, a mają dużo na sumieniu.
Płyn do higieny intymnej, czyli kosmetyk, który znajdziemy w łazience każdej kobiety. Jedne w przy jego wyborze kierują się ceną – „przecież wszystkie zawierają to samo, to lepiej wybrać tańszy”. Inne udają się do drogerii zaraz po obejrzeniu reklamy produktu, w której został on przedstawiony jako idealny, pięknie pachnący, mający idealną konsystencję i wydajny – „takiego płynu do higieny intymnej potrzebowałam”. Są też takie, które analizują skład preparatów, które stosują do pielęgnacji delikatnych miejsc swojego ciała i ogromne brawa dla nich, ponieważ są one najbardziej odpowiedzialne i najlepiej dbają o swoją higienę. Wiedzą, czym karmią swoje ciało, co mu szkodzi, a co pomaga. Świadoma kobieta to zdrowa i szczęśliwa kobieta!
Postanowiłam przeprowadzić rachunek sumienia płynów do higieny intymnej, jakie są dostępne na rynku. Oj, lista grzechów jest długa i bardzo niepokojąca. Według mnie, nie ma litości i rozgrzeszenie się nie należy, ale przekonaj się sama.
Detergenty SLS
Nie bez powodu wskazałam, że są to detergenty i już sama nazwa powinna zaniepokoić każdą kobietę. Teraz biegnij do łazienki i sprawdź, czy Twój płyn do higieny intymnej zawiera jeden z podanych składników: Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Laureth Sulfate, Ammonium Lauryl Sulfate, Sodium Myreth Sulfate. SLS są stosowane w przemyśle, np. do czyszczenia silników i w kosmetyce do produkcji środków pielęgnacyjnych. Nasze ciało traktowane jest zatem jak sprzęt, a nim wcale nie jest. Laurylosiarczan sodu przyczynia się do wysuszania skóry, pozbawia jej naturalnej bariery lipidowej i uwrażliwia ją. Może również wywołać groźne schorzenia i zmiany w organizmie, jak cysty, prosaki i guzki. Obecny w płynach do higieny intymnej przyczynia się do powstawania nowotworów, zaburzenia płodności i uszkadza owogenezę. Nie warto!
Konserwujące parabeny
Były już detergenty, to teraz czas na konserwanty. Kolejne zadanie dla Ciebie, tym razem sprawdź, czy w skład Twojego płynu do higieny intymnej nie wchodzi przypadkiem Propylparaben, Methylparaben, Butylparaben, Izobutylparaben lub Benzylparaben. Owszem wykazują one działania bakteriobójcze i grzybobójcze, ale jednocześnie mają właściwości estrogenne, mogą uczulać oraz powodować zaczerwienienia oraz wysypki. Mają tendencje do kumulacji w organizmie i szczególnie szybko przenikają przez skórę w okolicach narządów rodnych i piersi. Płyny do higieny intymnej mają łagodzić podrażnienia, a nie je nasilać!
Drażniący skórę Formaldehyd
Ostatnie zadanie, które powinnaś teraz wykonać – sprawdź, czy na liście składników Twojego płynu do higieny intymnej znajduje się DMDM Hydantoin, Diazolidynl Urea, Imidazilidynyl Urea, Quanternium-15, 2-Bromo-2-nitropropane-1,3-diol (Bronopol) 5-Bromo-5-nitro-1,3-dioxane (Bronidox) lub Tosylamide/Formaldehyde Resin. Te skomplikowane nazwy to formaldehydy i ich pochodne. Oddziałują na skórę drażniąco, rakotwórczo, alergizująco i cytoksycznie, czyli zło w najczystszej postaci. Efektem ich stosowania może być wysypka, uczulenie, podrażnienia i zaburzenia w funkcjonowaniu gruczołów łojowych i hormonalnych. Sama widzisz, że nie jest to odpowiedni „pokarm” dla Twojego ciała, a już nie na pewno na jego najwrażliwsze miejsca.
Te trzy grupy składników to trzy grzechy główne płynów do higieny intymnej. Popełnia je większość z nich, a my kupując taki produkt, akceptujemy je i co więcej, popieramy tę produkcję kosmetyków dla naszej sfery intymnej. Same sobie szkodzimy i w żaden sposób nie pomagamy, a taka przecież powinna być rola tychże środków. Ja również. Jeszcze kilka lat temu, byłam całkowicie nieświadoma tego, że krzywdzę samą siebie, będąc przekonaną, że przecież wszystko robię dobrze. Dopiero, kiedy poznałam źródło mojego problemy, zaczęłam krytyczniej podchodzić do płynów do higieny intymnej, jakie kupują. Efekt? Nie mam żadnych dolegliwości związanych z infekcjami i żadnych uciążliwych objawów. Jestem szczęśliwa i Tobie życzę tego samego!
Do przeczytania wkrótce!
Diana Piech